Macron nie był pewny zwycięstwa
Aż 28 proc. Francuzów zamierzało zostać w niedzielę w domu, najwięcej od 1969 r. To nie służyło prezydentowi.
Nad Sekwaną do końca było nerwowo. Frekwencja o godzinie 18 wyniosła zaledwie 63,23 proc., wyraźnie mniej niż w pierwszej turze (65 proc.) i niż w drugiej turze w 2017 r. (65,3 proc.). To zły znak dla Emmanuela Macrona. Dotychczasowy przywódca kraju w pierwszej turze uzyskał niespełna 28 proc. poparcia i aby zdobyć ponad połowę głosów musiał przekonać do swojej kandydatury wyborców lewicy, partii ekologicznych, a także mniejszości muzułmańskiej.
A to środowiska, gdzie Macron nie wzbudzał entuzjazmu, i pokusa pozostania w domu była tu duża. Co prawda to na tę grupę wyborczą prezydent skierował kampanię wyborczą w ostatnich dwóch tygodniach, jadąc np. do najbiedniejszego departamentu pod Paryżem Sekwana-Saint-Denis, gdzie 61 proc. głosów padło na lidera radykalnej lewicy Jeana-Luca Mélenchona czy chwaląc w Strasburgu młodą kobietę za to, że jako feministka „z własnego wyboru” nosi hidżab.
Czy to jednak wystarczy, aby przykryć wspomnienie, że w trakcie całej swojej kadencji Macron przejął część haseł skrajnej prawicy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta