Śmigłowce ze Świdnika przed wielkim skokiem
O znaczeniu i awansie świdnickich zakładów przesądza fakt, że w Polsce odbywać się będzie zarówno produkcja, jak i integracja oraz testy śmigłowców w locie, a potem programowanie ich obsługi – mówi Jacek Libucha, prezes PZL.
PZL Świdnik i grupa Leonardo od dawna przekonywały polską armię do swoich średnich śmigłowców nowej generacji, ale zamówienia z Warszawy nadeszły dopiero po inwazji Putina na Ukrainę. Czy warte ponad 8 mld zł zamówienie na 32 maszyny AW149 i zobowiązanie do ich produkcji w kraju to przełom? W jakim stopniu „pomogła” wam wojna za wschodnią granicą?
Jako oficer i były dowódca pododdziałów desantowo- -szturmowych z doświadczeniem bojowym mam swój pogląd na znaczenie śmigłowców wsparcia na polu walki. Doświadczenia ukraińskie i innych trwających konfliktów uczą, że znaczenie wiropłatów zwłaszcza dla zwiększenia mobilności wojsk w trudnym terenie nie maleje, lecz znacząco rośnie. Dziś jednak w nowej roli patrzę na sprawy przede wszystkim przez pryzmat biznesowy. Odkąd dołączyłem do zarządu PZL-Świdnik, powtarzam jak mantrę, że strategicznym celem firmy jest posiadanie nowego portfolio produktowego, które wyznaczy drogi rozwoju największych zakładów śmigłowcowych w kraju. Dziś, po podpisaniu z wojskiem kontraktu na dostawę AW149, jest na to realna szansa. Jeśli plan się powiedzie, a nie dopuszczam myśli, że mogłoby być inaczej, program produkcji AW149 oznacza dla PZL-Świdnik prawdziwy technologiczny i rozwojowy skok w przyszłość.
Na czym dziś zarabia jedno z czołowych przedsiębiorstw lotniczych w kraju?
Firma...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta