Abolhasan Banisadr
Był jedynym prezydentem Iranu z rzeczywistym demokratycznym mandatem do sprawowania władzy. Jak zapewniał, gdyby nie wojna z Irakiem, mógłby odwrócić bieg spraw i odsunąć szyicki kler od struktur władzy. Skończyło się na kilkunastu miesiącach prezydentury i kilkudziesięciu latach życia na emigracji pod policyjną ochroną. 9 października 2021 r. 88-letni polityk zmarł w Paryżu.
Nie miał wątpliwości co do jednego: – Nie żałuję rewolucji – mówił mi 12 lat temu w wywiadzie. – Rewolucja była fenomenem na skalę globalną, wszyscy Irańczycy wzięli w niej udział. Kwiaty zwyciężyły nad karabinami. To, co z rewolucją stało się później, to już inna sprawa.
Do końca życia był przekonany, że społeczeństwo w jego ojczyźnie dojrzewa do prodemokratycznych przemian i gdyby nie opresyjność dyktatury duchowieństwa, w Iranie błyskawicznie zapanowałby system demokratyczny. Pielęgnował poglądy i postawy irańskiej inteligencji na emigracji, ale nie tej z ostatnich dekad, a raczej lewicowych intelektualistów, którzy uciekali z kraju w latach 60. i 70. ubiegłego wieku przed prześladowaniami bezpieki szacha. Ajatollahów, z Chomeinim na czele, oskarżał o zdradę ideałów rewolucji. – To było tak, jakbym patrzył, jak mój ojciec powoli zamienia się w alkoholika. Tylko tym razem używką była władza – dowodził jeszcze w 2019 r.
Zresztą po śmierci Chomeiniego w 1989 r. coraz trudniej było też mówić o dyktaturze duchownych. Banisadr uważał raczej irański reżim za sklejkę rozmaitych grup interesu, które poprzez powiązanych kleryków ścierają się zakulisowo i próbują manipulować sobą nawzajem. Metaforycznie można by rzec, że sam uważał się za dziecko rewolucji...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta