Ostatni toast
Wspomnienie o Władysławie Broniewskim
Ostatni toast
Warszawa, luty 1967
Minęło pięć lat od śmierci Broniewskiego i przypominają o tym w gazetach.
Poznałem go w 2-gim Korpusie, na Bliskim Wschodzie, kiedy pisał pamiętne wiersze "Drzewa rozpaczającego". Przed lądowaniem we Włoszech, w przeddzień zaokrętowania się naszych oddziałów w Port Saidzie, pojechałem go pożegnać; przeniesiony do rezerwy, pozostać miał do końca wojny w swoim jerozolimskim mieszkaniu. Było tam jak w jego wierszu: "trochę wina" -- nawet sporo, prawdę mówiąc -- i dużo poezji, tak blisko skoligaconej z kolejami jego życia. Swoją odmienność od poetów-rówieśników tłumaczył okolicznościami biograficznymi. -- W latach dwudziestych miałem już za sobą wojnę i liniową służbę, a to byli smarkacze -- wzdychał. Nie przeszkadzało mu to podziwiać swoich współczesnych, zwłaszcza poetów Pikadora. Odznaczał się spontaniczną zdolnością okazywania podziwu i nie tłumił jej, unosił się nad wojennymi tekstami Aragona, z którymi zapoznał się niedawno. Tego samego wieczora chwalił fragmenty poematu Zdzisława Broncla, który je nam czytał.
Zachowałem z tego okresu dedykowany mu list-wiersz, zwrócony przez pocztę polową, z dopiskiem, że skreślić należy wzmiankę omiejscu postoju. Dotyczyło to miasteczka Beszmezjan w górach...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta