Grał nam od zawsze
Parafrazując słynne zdanie monarchy Ludwika XIV Jan Ptaszyn Wróblewski, który zmarł w wieku 88 lat, mógłby o sobie powiedzie: Polski jazz to ja.
Mimo sędziwego wieku i raka, z którym zmagał się od kilku lat, zachował do końca aktywność i odszedł tak, jak żył: niemal w biegu, między jednym a drugim swoim zajęciem. 6 maja w nocy można było posłuchać Jana Ptaszyna Wróblewskiego w kolejnej audycji „Trzy kwadranse jazzu” w radiowej Trójce, a następnego dnia w południe przyszła wiadomość, że już go między nami nie ma.
W polskim jazzie był od zawsze, od początku, od legendarnego I Festiwalu Jazzowego w Sopocie w 1956 roku, na którym zagrał w sekstecie Krzysztofa Komedy. Podobno kilka miesięcy wcześniej spotkali się przypadkowo w pociągu między Kutnem a Poznaniem i tak zaczęła się ich przyjaźń i współpraca.
Nie był jednak wówczas kompletnym nowicjuszem, już wcześniej prowadził rozmaite zespoły studenckie w Poznaniu, grając muzykę uważaną wówczas za politycznie podejrzaną. Co ciekawe, studiował tam wówczas na Politechnice, mimo że ukończył wcześniej średnią szkołę muzyczną w rodzinnym Kaliszu.
Na wrogi dla komunizmu jazz był właściwie skazany od najwcześniejszych lat z powodu pochodzenia. W na poły żartobliwej biografii...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta