Pogodzenie zwaśnionych stron będzie trwało latami

Może warto ostudzić trochę emocje, cofnąć się nieco i spojrzeć na problem neosędziów z dystansu – mówi Piotr Wójcik, sędzia SR w Rzeszowie.

Panie sędzio, jest pan tzw. starym sędzią. Jak układa się pana współpraca z sędziami „nowymi”? Orzeka pan z nimi?

Od razu zaznaczę, że choć sam stosuję ten podział, nie jestem jego zwolennikiem. Dziś podział sędziów na „starych” i „nowych” oznacza coś innego niż kiedyś. Według tego podziału „nowy” sędzia bez względu na wiek i staż pracy uzyskał zawodowy awans w ciągu ostatnich kilku lat. Obecnie coraz częściej określenia „nowy” czy „neo” używa się w stosunku do sędziów w znaczeniu pejoratywnym, lekceważącym, nawet pogardliwym. Dla niektórych pojęcie „neosędzia” jest wręcz równoznaczne z pojęciem „nielegalny”. Nie rozumiem tego i zupełnie z takim podejściem się nie zgadzam. W ciągu ostatnich kilku lat wielokrotnie wyznaczano mnie do składu sądu, do którego należał „neosędzia”. Nigdy nie protestowałem. Nigdy nie odmówiłem orzekania z neosędzią.

Czy sytuacja tzw. nowych sędziów wymaga pilnego rozwiązania?

Niewątpliwie na rządzących wywierana jest presja, aby jakoś problem neosędziów rozwiązać. To presja nie tylko obrońców praworządności, ale także orzeczeń sądowych. Czy wyrazem ulegania tej presji nie była rezygnacja przez większość...