Trump Ukrainy chyba nie porzuci
Pierwsze elementy planu pokojowego nowego prezydenta pokazują, że nie zamierza on spełnić warunków Putina.
Coraz więcej wskazuje na to, że 2025 będzie kolejnym, czwartym już rokiem wojny za naszą wschodnią granicą. Tym razem to jednak coś na kształt dobrej wiadomości. Sygnał, że kapitulacja Ameryki przed Rosją, jakiej wielu się obawiało, w końcu się nie urzeczywistni.
Sam Trump w ostatnich dniach dał sobie znacznie dłuższy horyzont czasowy na porozumienie z Putinem, niż to było do tej pory. Z 24 godzin wydłużył się on do sześciu miesięcy. To ważna zmiana psychologiczna. Oznacza, że nowemu prezydentowi nie przyjdzie już tylko „posprzątać po Bidenie” w Ukrainie, ale ta wojna stanie się niejako jego własną, taką, za którą musi wziąć sam odpowiedzialność.
W niedzielę w obszernym wywiadzie dla telewizji ABC doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Mike Waltz podał kolejne elementy planu pokojowego. Chodzi z jednej strony o nawiązanie kontaktu z Putinem, z którym Joe Biden nie rozmawia od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji w lutym 2022 r. Ale z drugiej musi nastąpić „ustabilizowanie frontu”. To warunek, aby możliwe było podjęcie rokowań z Kremlem.
Dlatego jego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta