Sądowe podróże kształcą
O wspólnocie praktyków, która pozwala się prawnikom usłyszeć, i holistycznym spojrzeniu na konflikt, które ma ułatwić rozwiązywanie sporów.
Nie ustaję w wizytach w siedzibach polskich sądów. Styczeń przywitałem w sądzie z widokiem na góry – czyli położonym na południu Polski, należącym do apelacji krakowskiej. Przy okazji: „widok na góry” może być dla sądowych geografów nieco mylący. Być może czytelnicy mi nie uwierzą, ale Tatry widać również z okien sądu rejonowego w Rudzie Śląskiej. Mnie co prawda nie dane było ich zobaczyć, ale wierzę na słowo władzom sądu.
Wróćmy jednak do moich podróży po polskich sądach (w tej chwili licznik zatrzymał się na trzydziestu siedzibach). Przy okazji odwiedzin w sądzie rejonowym na południu Małopolski zostałem wzięty za tłumacza języka francuskiego.
Zauważyłem poruszenie w sądowym punkcie obsługi interesanta. Pojawiło się tam bowiem dwóch prawdziwych „etranżerów”. Pracownice punktu obsługi zawezwały władającą obcym językiem koleżankę. Mimo że urzędniczka i Francuzi porozumiewali się po angielsku, cel komunikacyjny osiągnięto – panów skierowano do właściwej sali rozpraw. Nie mogłem sobie odmówić przyjemności podróży windą z cudzoziemcami i zamienienia z nimi...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta