Przeciw wojnie polsko-polskiej
Jak zmusić polityków do współpracy? Rozwiązaniem jest wybór prezydenta przez Zgromadzenie Narodowe.
Przed nami pięć miesięcy kampanii wyborczej – wzajemnych oskarżeń, brutalności i dzielenia Polek i Polaków, rzadziej prezentacji pozytywnej wizji wspólnej przyszłości. Biorąc pod uwagę rolę prezydenta w polskim systemie politycznym, nasuwa się pytanie – czy warto, abyśmy znosili jako społeczeństwo ten polaryzacyjny festiwal? Czy może cena, jaką płaci nasza wspólnota obywatelska za taki tryb wyboru prezydenta, jest zbyt wysoka, i należy zastanowić się nad alternatywą?
„Zdrajcy” kontra „hołota”
Na wstępie drobne zastrzeżenie. Nie idzie w tym tekście o rozstrzygniecie, kto wystrzelił pierwszą salwę w wojnie polsko-polskiej i kto ponosi większą winę za poniesione w jej wyniku straty. Reparacji i tak nie będzie, bo musielibyśmy je wypłacić sobie sami. Moją intencją jest refleksja nad przyszłością i – być może utopijne i naiwne – poszukiwanie rozwiązań, które mogłyby sprawić, że będzie nam trochę łatwiej się ze sobą dogadać.
Wróćmy więc do kampanii prezydenckiej. Jak będzie przebiegać? Bez zaskoczeń. Usłyszymy wzajemne oskarżenia o łamanie zasad praworządności i grzebanie demokracji. Będą padać słowa, jak „reżim”, „dyktatura” i „autorytaryzm” – jedni będą chcieli je obalać, drudzy bronić przed ich powrotem. Jedni będą drugim odmawiać...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)

