Anatomia SLAPP
Słuszne idee bywają wykorzystywane przez tych, którzy są silniejsi i mają w tym swój interes, a nośne hasła o demokracji i wolności słowa są jedynie zasłoną dymną dla prawdziwych intencji.
Gdy za wielką wodą dzieją się rzeczy, które nie śniły się wielu polskim filozofom i komentatorom życia publicznego, w świecie prawników po raz kolejny rozgorzała dyskusja o tzw. SLAPP, czyli Strategic Lawsuit Against Public Participation. Mało kto wie, że po raz pierwszy koncepcja ta pojawiła się w latach osiemdziesiątych XX wieku właśnie w Stanach Zjednoczonych. Jej sens był bardzo prosty, szczytny i godny pochwały: ochrona życia publicznego przed atakami i wielomilionowymi pozwami przeciwko słabszym uczestnikom debaty publicznej.
Od tamtych czasów wiele się jednak na świecie zmieniło, przede wszystkim w samym dziennikarstwie, o czym nie należy zapominać. Przyczynkiem zaś do aktualnej dyskusji w Polsce jest konieczność wdrożenia do polskiego porządku prawnego unijnej dyrektywy zwanej antyslappową. I jak to już stało się polską niechlubną tradycją, projektowane przepisy idą znacznie dalej niż wskazuje unijny ustawodawca, który ogranicza się w głównej mierze do spraw o charakterze transgranicznym.
Nie dziwi więc, że większość krajowych mediów chwali te rozwiązania, które finalnie jeszcze bardziej mają wzmocnić ich pozycję w Polsce. Niestety słuszne idee są często wykorzystywane przez tych, którzy są silniejsi i mają w tym swoje finansowe interesy, a nośne hasła dotyczące demokracji i wolności słowa stanowią jedynie zasłonę dymną przed prawdziwymi intencjami. Jak jest w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta