Zróbmy sobie zamach stanu
Może warto zastanowić się, czy działanie zorganizowanej grupy urzędników w celu skompromitowania państwa nie powinno zostać spenalizowane.
W bezsenną noc wyobraziłem sobie, że jestem reżyserem; oglądałem kolejny raz „Ojca chrzestnego”, marząc, by zjawił się ktoś u mnie z równie doskonałym scenariuszem. Nagle drzwi otwierają się i wpada masywny mężczyzna, który kładzie przede mną tekst. Czytam, jak pewien polityk dostaje posadę ministra sprawiedliwości, bo obiecał, że będzie walczył z przestępczością, jednak swojego urzędu używa do walki z przeciwnikami politycznymi, nazywając ich przestępcami.
Szybko orientuje się, że minister to dobra posada, bo w ministerstwie jest Fundusz Sprawiedliwości. Mianuje swoich partyjnych kolegów zastępcami i zaczynają z Funduszu korzystać tak intensywnie, że zadowoleni są nie tylko koledzy, ale nawet i koledzy kolegów. Ponieważ to może być zagrożone karą, minister postanawia ewentualne zagrożenie wyeliminować, łącząc swoją posadę z funkcją prokuratora generalnego. To on decyduje, kogo będzie ścigał, a ponieważ nie zamierza ścigać sam siebie, może czuć się bezpieczny. Dla pewności na swoich zastępców mianuje masywnego mężczyznę i innych kolegów. By mieć pewność, że nikt nie spiskuje przeciw niemu, inwestuje w program podsłuchowy o nazwie skrzydlatego konia.
Mocna sieć
Przez lata...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)