Łyżka tranu dziennie
Dziesięć lat mieszkał w Islandii. Teraz na Mazurach hoduje strusie
Łyżka tranu dziennie
IWONA TRUSEWICZ
Na skraju Szymanowa, mazurskiej wsi z ponadsześćsetletnią historią, z dala od ceglanych domów, zaczyna się kraina z innej bajki. Biały dom z oknami bez firan. Nad ogrodem z przystrzyżonej trawy i iglaków łopoce niebieska flaga z biało-czerwonym krzyżem. Cicho szemrze strumień z łukowatym drewnianym mostkiem, a wokół ciągnące się aż po horyzont morenowe wzgórza bez jednego drzewa. Jak w Islandii.
Witold Bresiński pracował w gdyńskim porcie jako agent morski. Opiekował się islandzkimi statkami, które do Polski przypływały z tranem, a wracały z ziemniakami, wyborową, prince polo i samochodami. W 1974 roku poznał Kristiana, mechanika z Reykjaviku. Przypadli sobie do gustu. Zrodziła się przyjaźń. Korespondowali kilka lat, wymieniali świąteczne życzenia.
-- W 1979 roku, kiedy polski kryzys był coraz bardziej uciążliwy, a ludzie wokół masowo wyjeżdżali na zarobek za granicę, pomyślałem, że i ja mógłbym wyjechać choć na trzy miesiące. Zarabiałem wtedy, wprzeliczeniu na dolary, piętnaście na miesiąc, a marzył mi się chociaż duży fiat, żeby się po powrocie przesiąść na taksówkę. Dzięki rodzicom uzbierałem 360 dolarów na bilet do Reykjaviku. Napisałem do Kristiana z prośbą o zaproszenie. Jego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)