Pasterz
Wpokoju dzwonił telefon. Szymon stał przed lustrem w łazience. Miał do połowy namydloną twarz, w ręce maszynkę do golenia, czekał, aż ktoś odbierze. Lecz w domu nie było nikogo, dzwonek nie urywał się ani na chwilę, więc odłożył maszynkę, wytarł ręcznikiem twarz i podszedł do telefonu.
- Halo! - powiedział, a w słuchawce odezwał się podniecony głos.
- To ja! - dzwonił szwagier, pułkownik WSW. Awansował od czasu praskiej wiosny. - Słuchałeś dziennika? Nie?! To ty jeszcze nic nie wiesz!
Nie wiedział, zaniepokoił się, a pierwszą jego myślą było, że znów coś gruchnęło w Czechosłowacji. A może w ogóle na świecie. Bo o czym miałby go zawiadamiać oficer ludowej żandarmerii? Zapytał go, co takiego powinien wiedzieć.
- Karolciu! - krzyknął z lwowska w słuchawkę. - Nasz kochany Karolciu został papieżem!
Jeszcze nie zrozumiał, jakoś do niego nie docierało, nie wiedział, o kogo chodzi, zapytał, o jakim Karolciu mówi.
- Jak to, o jakim, o naszym! To nie wiesz, kto naszej babci w Krakowie na setnie urodziny udzielił błogosławieństwa? Ciebie wtedy nie było, ale to jego parafianka. Zadzwonił do drzwi na Floriańskiej, ona mu otworzyła, a on ją pyta: - Gdzie to jest ta wasza stuletnia staruszka? - A babcia mu na to: - To ja! - I on pocałował ją w oba policzki. Karolciu, nasz kochany Karolciu! Wczoraj na konklawe wybrali go na papieża! Habemus papam! - wrzasnął...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta