Skutki wielkiej fali
Gdy mieszkańcy Europy i Stanów Zjednoczonych spokojnie celebrowali święta Bożego Narodzenia, w rejonie Pacyfiku rozgrywała się jedna z największych tragedii czasów nowożytnych. Wiele tysięcy kilometrów od pogrążonych we śnie Paryża, Berlina, Warszawy wzburzony ocean wystąpił z brzegów i ze straszliwym impetem uderzył w gęsto zaludnione wybrzeża.
W kilka chwil zniknęły z powierzchni ziemi porty, wioski i miasta. Wraz z nimi fale pochłonęły mieszkańców i turystów. Pierwsze obrazy, jakie dotarły do zachodnich telewizji, były wstrząsające. Grupy bawiących się beztrosko w wodzie ludzi, za których plecami nagle pojawia się gigantyczna, zbliżająca się w zawrotnym tempie fala.
Kaskady wody wdarły się na ulice miast, druzgocząc wszystko, co napotkały na drodze. Samochody, domy, hotele... Ludzie desperacko próbowali ratować życie, chwytając się drzew, wspinając na dachy domów. Na próżno. Najpierw mówiono o kilkunastu, potem już o kilkudziesięciu tysiącach ofiar. 30 tysięcy, 40, 60, 80, 120... niewyobrażalna liczba rosła z godziny na godzinę.
W ambasadach i konsulatach w Indonezji, Tajlandii, Indiach, Sri Lance i na Malediwach natychmiast...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta