Stany Zjednoczone Europy idą do lamusa
Stany Zjednoczone Europy idą do lamusa
Wgmatwaninie skomplikowanych wzorów na obliczenie siły głosów w Radzie Unii Europejskiej, wśród pierwiastków i "narzędzi blokujących", zaniknął gdzieś główny rezultat ubiegłotygodniowego szczytu w Brukseli: ostateczne pożegnanie z ideą Unii jako superpaństwa.
Konstytucja UE nie będzie już ani konstytucją, ani nawet traktatem konstytucyjnym, lecz po prostu kolejnym traktatem. Błękitny sztandar z dwunastoma gwiazdkami pozostanie jedynie nieoficjalnym symbolem Unii, podobnie jak hymn zapożyczony od Ludwika van Beethovena. Nie będzie wspólnego ministra spraw zagranicznych, a tylko wysoki przedstawiciel, co de facto oznacza, że niewiele w tej dziedzinie się zmieni (poza stworzeniem osobnego unijnego korpusu dyplomatycznego, ale akurat w mnożeniu stołków dla biurokratów Unia była zawsze wyjątkowo sprawna). Będzie także prezydent UE wybierany na 2,5-letnią kadencję, do którego to stanowiska już ustawiła się kolejka chętnych. Zasada wyboru jest prosta: im bardziej nienawidzą cię wyborcy w twoim własnym kraju, tym większe masz szanse na tę atrakcyjną posadę. Minimum odpowiedzialności i maksimum splendoru: oto w czym gustują tacy czempioni eurosalonów jak Guy Verhofstadt czy JeanClaude Juncker.
Francuska gęsia skórka
Przywódcy państw UE coraz rzadziej wspominają o Stanach Zjednoczonych Europy, a coraz częściej cynicznie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta