Cała ta burza w szklance wody jest bezsensownym przełożeniem wielkiej bliskowschodniej polityki na lokalne realia nowojorskie. W brooklińskich szkołach nie toczy się walka o wolną Palestynę. Żyjemy tu normalnie obok siebie: Żydzi, Arabowie i inne nacje. Tymczasem środowiska prawicowe, te same, które wspierały Busha w wojnie irackiej, uczyniły z tej szkoły wielki problem. A przecież nie prowadzi jej niebezpieczna sekta, tylko władze Nowego Jorku! Sprawa dzieli środowisko żydowskie w Ameryce. W społeczności żydowskiej są ludzie, którym zależy na promowaniu zrozumienia między kulturami, narodami i religiami, ale są też tacy, którzy mają mentalność obrońców oblężonej twierdzy. Myślą kategoriami "Żydzi kontra reszta świata". Mówienie o niemożności pokojowego współistnienia arabskiej kultury z innymi jest niedorzeczne. Patron tej szkoły był znanym libańskim poetą żyjącym w Ameryce i wyznającym chrześcijaństwo. ?
23 sierpnia 2007 | Świat
Wydanie: 4292
Spis treści