Plama na defiladzie
22 lipca 1952 roku
Pobudka była wcześnie. Byliśmy zakwaterowani w jakiejś szkole na Czerniakowie, w okolicy stadionu Legii, a kolumna sportowa miała zbiórkę na defiladę gdzieś daleko, na Trasie W-Z. Nie chciałem iść. Ojciec siedział w więzieniu, tu, w Warszawie. A ja miałem defilować przed jego oprawcami i dozorcami?
Miałem wtedy 16 lat. Chodziłem do Liceum im. Sienkiewicza w Częstochowie. Tam nasza rodzina znalazła się po wojnie. Tam mój ociec Juliusz został aresztowany w grudniu 1948 r. Za Unię, niepodległościową organizację z czasów wojny, a po prostu, jak wielu innych, za to, kim był i jaki był. Zostaliśmy sami z mamą we czwórkę (mój młodszy brat Juliusz miał trzy miesiące), praktycznie bez środków do życia. Ojca „zatrudniono” w Warszawie w jakimś więziennym „biurze projektowym”.
A teraz ja znalazłem się w Warszawie, bo byłem lekkoatletą: biegi krótkie, skok wzwyż, w dal, trójskok. Ta lekkoatletyka to było właściwie jedyne miejsce, gdzie mogłem jakoś zaistnieć, wyżyć się, przeżywać chwile radości. Bo już na kurs szybowcowy nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta