Słowa mogą zmienić świat
Narodzinom wielkiego przywódcy sprzyjają zwykle dwa elementy: wybitna osobowość i właściwe okoliczności. Wielu wyborców, z którymi rozmawiałem w ciągu ostatniego tygodnia w Iowa i New Hampshire, nie miało wątpliwości, że taką osobą jest Barack Obama. I że nadszedł jego czas.
Wszędzie, gdzie występuje, w tle wisi wielki niebieski transparent z białym napisem: „Zmiana, w którą możemy uwierzyć”. Gdy pierwszy raz to zobaczyłem, pomyślałem sobie: co za tani chwyt! Wyborcy są zbyt dobrze obeznani ze sztuczkami polityków, by łatwo im ulegać.
To prawda, że Amerykanie potrzebują zmiany. Z sondaży wynika, że mają dosyć nie tylko obecnego prezydenta, ale i całego układu politycznego. Nie jest to nic nowego, ale wydaje się, że uczucia te nigdy nie były tak silne.
Histerycznie reagując na 11 września Amerykanie przystali na rzeczy, z którymi teraz czują się źle – inwazję na Irak, brutalne metody stosowane w walce z terrorem, zaostrzenie kontroli rządu nad obywatelem w imię bezpieczeństwa. Z narodu zbudowanego przez nieustraszonych osadników i wszelkiej maści ryzykantów, stali się społeczeństwem, które ciągle się boi. Z narodu podziwianego – przynajmniej w świecie zachodnim – stali się narodem nielubianym czy wręcz pogardzanym.
Co więcej, Amerykanie zaczynają z nieprzyjemnym zaskoczeniem zdawać sobie sprawę, że życie w Ameryce nie jest już tak wielkim przywilejem, jak kiedyś, bo w wielu innych krajach można żyć równie wygodnie, zamożnie i swobodnie. Że z roku na rok amerykańskie społeczeństwo staje się coraz bardziej rozwarstwione, a z klasy niższej coraz trudniej się przebić do wyższej.
Coraz bardziej narasta jeszcze nie do końca...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta