Bezradność Małysza
To zdarzyło się pierwszy raz od 2000 roku: Adam Małysz w dwóch kolejnych konkursach Pucharu Świata nie awansował do drugiej serii. W sobotę był 46., w niedzielę 40.
Najlepszym komentarzem do weekendu Małysza w Predazzo była jego mina po niedzielnym skoku. Rozkładając ręce, spojrzał tak, jakby chciał powiedzieć: „Nie oczekujcie ode mnie wyjaśnień, ja sam nie wiem”. Tablica pokazała 111,5 metra i miejsce poza finałową serią. Tak jak dzień wcześniej, gdy Polak skoczył 114,5 metra, zdecydowanie bliżej niż startujący tuż przed i po nim.
Od końca 2000 roku, gdy wybuchła wielka forma mistrza, Małysz tylko trzy razy znalazł się w PŚ poza czołową trzydziestką. Rok temu w Oslo był na 54. miejscu, ale wtedy z progu zdmuchnął go wiatr. Przypadkowe były też niepowodzenia w Kuusamo na początku sezonu 2006 – 2007 (34. miejsce) i w Hakubie w styczniu 2004 roku (32.).
W Predazzo o przypadku nie było mowy. To raczej skok na 130 m w piątkowych kwalifikacjach wyglądał na wyjątek od reguły. Następne trzy – dwa w konkursach i jeden w niedzielnych kwalifikacjach – były bardzo podobne: bez mocy, bez walki, blisko.
Najgorsze w skokach nie jest to, że każdego wcześniej czy później dopadnie kryzys, ale że nie wiadomo, dlaczego tak się dzieje. Coś się udawało i nagle przestaje. Nawet ulubiona skocznia może wtedy być wrogiem, jak ta w Predazzo, gdzie Małysz zdobywał mistrzostwo świata, wygrywał w PŚ dwa razy i wciąż jest rekordzistą. Trenerzy też niewiele mogą pomóc. Hannu Lepistoe i Łukasz Kruczek po niedzielnym skoku Adama bezradność mieli wypisaną na twarzach.
Polak miał w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta