Wrzutki, przykrycia, zagłuszacze
Media powinny podawać informacje z nieoficjalnych źródeł, które uważają za wiarygodne. Warto jednak pamiętać, że istnieje mechanizm wprowadzania takich informacji, który ktoś świadomie uruchamia – pisze publicystka „Rzeczpospolitej”
Schowajcie swoje laptopy, swoje podsłuchy, zacznijcie wreszcie rządzić! – krzyczeli parę dni temu protestujący rolnicy przed siedzibą rządu. To pierwszy poważny sygnał dla specjalistów od marketingu politycznego pracujących dla rządu i PO, że ich strategia wrzutek medialnych, jaką możemy obserwować od kilkunastu tygodni, jest dość jasna dla ludu. I być może lud już tego nie kupuje.
Sprawiedliwie podzielone newsy
Zmęczenie poczynaniami ministra Zbigniewa Ćwiąkalskiego, z uporem godnym naprawdę lepszej sprawy ścigającego zniszczone bądź topione laptopy, jest widoczne nie tylko na ulicy, ale w medium najlepiej chyba nastrój ulicy oddającym – w Internecie. Złośliwych komentarzy, drwin i kpin na temat tego, czym zajmuje się szef sprawiedliwości, jest sporo i zdają się dominować nad (będącymi przecież w ostatnich miesiącach w większości) komentarzami antypisowskimi.
Jeśli się wczytać w te internetowe głosy, to Ćwiąkalski – po Julii Piterze – stał się kolejnym antybohaterem rządu Donalda Tuska, a hasło „Ziobro wróć” pojawia się zastanawiająco często. Z całą pewnością nie o to chodziło ministrowi ani strategom rządowego public relations. I zapewne nie o to, by pojawiło się określenie „wrzutka” czy „zagłuszacz”, jakie można przeczytać w komentarzach internautów, począwszy od zupełnie anonimowych i nieznanych, po tak sławnych jak blogerka Kataryna.
Z wrzutkami, czyli...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta