Curtis grał dla nas
Film „Control” o dramatycznym losie wokalisty Joy Division wywołał u nas wielkie poruszenie, bo to jedna z nielicznych postaci światowego rocka, która ma swoją polską legendę
Curtis popełnił samobójstwo 18 maja 1980 r. W Polsce wkrótce rozpoczął się karnawał pierwszej „Solidarności”. Cieszyliśmy się wolnością, wariowaliśmy ze szczęścia. Do czasu, gdy generał Jaruzelski uznał, że są granice, których przekroczyć nie można i sam je przekroczył, a w kraju zaległa głucha cisza. Również w eterze.
Właśnie wtedy objawił się nam duch Iana Curtisa, przemówił do nas z płyt, a chociaż angielski wokalista nigdy nie był w Polsce, jego muzyka – zimna, mroczna, monotonna – pasowała do atmosfery po 13 grudnia jak ulał. Jakby z myślą o nas Curtis ją nagrał.
Polsko-brytyjskie blokowisko
To była idealna ilustracja do pejzażu za oknem – żołnierzy z karabinami, skotów i tego, co pokazywano do znudzenia w telewizyjnym okienku. Przy nagraniach z albumów „Unknown Pleasure”, „Closer” staraliśmy się wyładować nasze frustracje, frustrując się jeszcze bardziej – jakbyśmy chcieli przedawkować smutek. Curtis przedawkował. Nie wytrzymał. Powiesił się.
Intuicyjnie wyczuwana w Polsce bliskość Curtisa miała swoje podstawy, z których wtedy nie zdawaliśmy sobie sprawy. „Control” Antona Corbijna po latach pozwala to zauważyć z całą ostrością. Wielu z nas mieszkało w blokach z betonowej płyty, takiej posypanej kamienną drobnicą. Żeby ich szarość ładniej wyglądała? Wspominam ten szczegół nie bez powodu. Wielka Brytania kojarzyła nam się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta