Solidarność zawsze ma sens
Szymon Kołecki, wicemistrz olimpijski z Sydney w podnoszeniu ciężarów o swoich przygotowaniach do igrzysk w Pekinie
Rz: Kręgosłup już nie boli?
Szymon Kołecki: Boli, ale zdążyłem się do tego przyzwyczaić. Kiedyś było znacznie gorzej, więc teraz nie mam prawa narzekać.
Zna pan kogoś, kto po podobnej operacji wrócił na pomost i szykuje się do zdobycia olimpijskiego złota?
Nie dopytuję nikogo, więc nie wiem. Kontuzje kręgosłupa to zmora ciężarowców, więc być może są też tacy jak ja, tylko nie mówią o tym głośno.
Kiedy zakłada pan coraz większe ciężary, lekarze nie przestrzegają przed niebezpieczeństwem?
Operacja, której poddałem się w listopadzie 2004 roku, była przecież po to, żebym mógł dźwigać. Ostatnio nie robiłem wprawdzie rezonansu magnetycznego, ale czuję, że wszystko jest dobrze. Nie ma niepokojących sygnałów.
Potrafi je pan wychwycić?
Między innymi na tym polega mistrzostwo. Nie wystarczy tylko trenować. Trzeba dbać o zdrowie, odpowiednio się odżywiać, tak naprawdę zrozumieć, o co chodzi w dźwiganiu ciężarów. Silny, ale głupi niewiele tu zdziała.
Ciężko zmienić nawyki żywieniowe?
Dla mnie to nie problem. Zawsze wiedziałem, że jak masz tłuszcz, to nie masz mięśni. Trzy miesiące przed zawodami zaczynam dietę i twardo się jej trzymam. Ale tak naprawdę prawidłowe żywienie zaczęło się dopiero, gdy przyszedł trener kadry Zygmunt Smalcerz.
Lubi pan treningi pod okiem mistrza...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta