Strach razić serce prądem
W Polsce mamy około 1200 defibrylatorów dostępnych w miejscach publicznych. Dzięki nim uratowano dotąd tylko kilka osób. Dlaczego tak niewiele? W obawie przed odpowiedzialnością ludzie nieprzeszkoleni nie chcą z nich korzystać – mówią specjaliści
Od blisko półtora roku istnieje w Polsce prawo zezwalające na użycie defibrylatora przez osobę niebędącą ratownikiem czy lekarzem. Teoretycznie każdy świadek wypadku może wykorzystać do ratowania życia urządzenie regulujące pracę serca za pomocą impulsu elektrycznego. Wskazania to migotanie komór (słowo „defibrylacja” oznacza zakończenie migotania komór) czy zatrzymanie akcji serca w wyniku zawału.
Jeśli uświadomimy sobie, że choroby serca, w tym głównie zawały są odpowiedzialne aż za 42 proc. wszystkich zgonów w UE, a z każdą minutą szanse poszkodowanego na przeżycie maleją o 7 – 10 proc., jasna stanie się konieczność szerokiego dostępu do defibrylatorów.
Dyskusyjny defibrylator
1 stycznia 2007 roku w życie wszedł Program Powszechnego Dostępu do Defibrylacji zalecający umieszczanie defibrylatorów automatycznych w miejscach, w których gromadzi się wiele osób. Co się od tamtego czasu zmieniło? Na stacjach metra, w urzędach...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta