Śpiewam, bo mi smutno
Wokalistka wydała trzecią solową płytę „W spodniach czy w sukience?”. Opowiada „Rz” o samotnym dzieciństwie, studiach z psychologii i gustach polskich słuchaczy
RZ: Skąd bierze się smutek pani piosenek?
Ania dąbrowska: Taka moja natura. Zawsze wyraźniej widziałam minusy niż plusy, byłam samotnikiem. W dzieciństwie zamykałam się w pokoju z magnetofonem i ulubionymi kasetami. To był mój bunt. Inne dzieci uciekały z domów, jeździły po dyskotekach i piły wino w krzakach. Ja nie. Byłam zadżumionym, zakapturzonym dzieckiem. Chyba taka się urodziłam.
To niemożliwe – taką się urodzić.
Wcześnie straciłam ojca, mama sama wychowywała mnie i siostrę. Czasy były świeżo postkomunistyczne, nie mogłyśmy sobie na wiele pozwolić. Nie miałyśmy dostępu do zabawek, słodyczy. Dnie spędzałyśmy same w domu. Może stąd ten smutek.
Wielu muzyków traktuje komponowanie i pisanie tekstów jak autoterapię. Czy pani leczy się muzyką?
Nie potrafiłabym samej sobie pomóc. Kiedy piszę, nie stawiam takich pytań. Ale zabawna rzecz dzieje się już po wydaniu płyt, kiedy spotykam się z dziennikarzami. To ich analizy dają mi najwięcej, wtedy uświadamiam sobie,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta