Test na wolność badań naukowych
Od wczoraj Polacy mogą wyrobić sobie własne zdanie o książce Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka „SB a Lech Wałęsa”. Równocześnie jesteśmy świadkami ataków niektórych polityków i publicystów na IPN i obu historyków.
Autorom zarzuca się, że są wykonawcami politycznej intrygi. Powtarzane są skandaliczne hasła typu: „książka nam się nie podoba, więc nie może być finansowana z budżetu”. Poseł Partii Demokratycznej Bogdan Lis już zapowiedział zgłoszenie nowelizacji przepisów przekazującej akta SB z IPN do archiwów państwowych – czyli pod kontrolę rządu.
Przed miesiącem powstał list otwarty, którego autorzy wyrazili obawę przed ograniczeniem swobody badań naukowych.
I choć debata na temat pracy o Wałęsie zaczęła się tydzień temu, słyszymy wciąż zachęty do nałożenia IPN kagańca.
Kilka dni temu Donald Tusk powiedział: „Możemy się nie zgadzać i mamy obowiązek się kłócić, ale nie możemy zamknąć im ust, odebrać maszyn do pisania i zabronić dostępu do archiwów”. Oby premier pozostał wierny swojemu stanowisku. Oby nie dopuścił, aby jego partia kneblowała IPN. Bo to, co się dzieje wokół książki o Wałęsie, to test na swobodę badań naukowych w naszym kraju.