Soczysty tekst, kadryl i wir tworzenia
Wielki aktor w wybitnej sztuce na znakomitej scenie! Już w najbliższą sobotę Ignacy Gogolewski wcieli się w Onufrego Ciaputkiewicza w „Grubych rybach” Michała Bałuckiego
ŻW: Jaki jest pana Onufry Ciaputkiewcz z „Grubych ryb” Bałuckiego, które w teatrze Polonia reżyseruje Krystyna Janda?
Ignacy Gogolewski: To barwna postać w świetnie skonstruowanej komedii. Mam tam m.in. słynną scenę „śniadańka” na początku trzeciego aktu, kiedy mój bohater wraca na lekkim rauszu i rozwodzi się, jak to dobrze byłoby mieć prawnuka, który a nuż będzie dyrektorem kolei albo żeglugi balonowej, bo kto wie, czego oni jeszcze z czasem nie wymyślą. A że od czasu Bałuckiego trochę tych wynalazków powstało, więc widzowie tym lepiej będą się bawili.
Jak widzi pan miejsce Bałuckiego w dziejach naszej dramaturgii?
To wybitny komediopisarz w polskiej literaturze – zaraz po Fredrze. Wprawdzie sfrustrowany brakiem życzliwości krytyków popełnił samobójstwo, niedawno były nawet zakusy usunięcia jego pomnika z krakowskich Plant, ale pozostawił po sobie komedie, które są skarbnicą spostrzeżeń o polskich obyczajach. Posługuje się pięknym językiem. Trzeba ściśle przestrzegać jego wyrażeń: „już ciż” albo „przypatrzcież się panowie”. Jego „Dom otwarty” reżyserowałem w warszawskim Teatrze Rozmaitości w 1987 r. Dzisiaj, w wieku 77 lat, po raz drugi stykam się z tym autorem, w roli...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta