Miałem więcej szczęścia niż inni nasi medaliści z igrzysk w Pekinie
Ma 204 cm wzrostu i waży prawie 140 kg, ale jest bardzo spokojnym człowiekiem. W 2008 roku w pchnięciu kulą najpierw zdobył brązowy medal halowych mistrzostw świata, a później w Pekinie został mistrzem olimpijskim, kilka razy bijąc rekordy życiowe. Opowiada nam, jak sobie radzi w czasie kryzysu światowego i jak spędzi sylwestra.
Z Tomaszem Majewskim rozmawia Krzysztof Lech
ŻW: Podjadł pan trochę w Boże Narodzenie? Nie obawia się pannadwagi?
Tomasz Majewski: Nie muszę dbać o wagę, nie jestem piłkarzem. Po sezonie troszkę przytyłem, potem schudłem z pięć kilogramów, ale średnio ważę ok. 138 kg. Może teraz po świętach jest 140, ale na treningach szybko to zrzucę. A u rodziców zawsze lubię sobie podjeść. Wiem, chce pan zapytać, czy była moja ulubiona zupa pomidorowa? Otóż nie: tym razem objadałem się rybami i grochem z kapustą.
Święta spędził pan z rodziną?
To jedyny okres w roku, kiedy mam trochę wolnego czasu. Na co dzień mieszkam na Ursynowie, ale święta spędziłem z rodzicami w Słomczewie.
Rok 2008 był chyba najbardziej udanym w pańskiej karierze. Jak pan go ocenia?
Rok świetny i bardzo równy. Zostałem mistrzem olimpijskim, zdobyłem brązowy medal halowych mistrzostw świata. Poza tym mnóstwo wygranych mityngów, wszystkie starty kończyłem na podium, rekord życiowy poprawiłem o ponad pół metra... Czego można więcej chcieć?
Po igrzyskach w Pekinie sponsorzy pchali się do pana drzwiami i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta