Pochwała gliniarza
Pochwała gliniarza
Marek Nowakowski
Nie każdy rencista narzeka. Owszem, kiedy spotka drugiego, który skarży się na ciasny budżet domowy, to mu przytakuje, żeby w imię równości i braterstwa nie odstawać. Ale w duchu patrzy nań z wysoka i cieszy się ze swojej uprzywilejowanej pozycji.
Często taki wybraniec losu nie jest żadnym dziadem czy inwalidą z ubytkami czy przykurczami. Może to być chłop w sile wieku, okazały. Pewne służby państwowe przechodzą we wcześniejszy stan spoczynku. Tak stanowi prawo. Major Przybyłowski wszedł w tę strefę, mając niespełna pięćdziesiąt lat. Nic mu jeszcze w organizmie nie szwankowało, stopy żwawo odrywały się od ziemi i mętności żadnej nie było w głowie. Może trochę otyły, wypasiony, jak to mówi czarnoroboczy lud, dodając -- nie spracowany. Pracę pod koniec w komendzie miał siedzącą, analityczną. Ale mimo to, zawsze dbał o kondycję, regularna gimnastyka, na strzelnicy w pierwszej piątce najlepszych wyników. Podnosił walor sprawności jako podstawowy przymiot gliniarza.
Z aczął od pracy w pionie operacyjnym i jego umiejętność penetracji środowiska przestępczego i pozyskiwania informatorów zyskała uznanie nawet na samej górze, w Komendzie Głównej. Później specjalizował się wprowadzeniu grubszych przestępstw kryminalnych. Nigdy o sobie nie mówił, że jest milicjantem. Policjant ityle....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta