Nie bójmy się węża walutowego
Nie ma powodu, aby Polska nie mogła skorzystać z doświadczeń państw eurolandu i rozpocząć stabilizowania wahania kursu w ERM2
Od kilku miesięcy toczy się ożywiona dyskusja na temat przystąpienia Polski do strefy euro. Politycy robią wszystko, by ludzie czuli się coraz bardziej zdezorientowani. Sprzeczne informacje, różne opinie stworzyły szum informacyjny, w którym trudno zrozumieć racje stron sporu. Chłodne kalkulacje ekonomiczne zastąpiono polityką. Euro traktowane jest instrumentalnie, raz jako panaceum na wszystkie nasze gospodarcze bolączki, innym razem jako najgorsze zło.
Drogi do euro
Poglądy polskich ekonomistów na temat strategii i metod dochodzenia do strefy euro można w dużym uproszczeniu podzielić na następujące grupy:
1) Jak najszybciej do strefy euro, jak najpóźniej do ERM2.
2) Jak najpóźniej do ERM2, jak najpóźniej do strefy euro.
3) Jak najszybciej do ERM2, w rozsądnym terminie (raczej później) do strefy.
Pominąłem w tej klasyfikacji stanowiska skrajne, zakładające z jednej strony, że Polska nie powinna wchodzić do eurolandu. Z drugiej strony zaś optujące za tzw. jednostronną, oficjalną euroizacją, która oznacza stopniową likwidację złotego i zastąpienie go euro jako oficjalnym środkiem płatniczym. Stanowisko takie jeszcze do niedawna prezentował minister finansów Jacek Rostowski.
Podejście pierwsze zakłada, że z chwilą osiągnięcia wskaźników konwergencji Polska powinna stać się jak najszybciej członkiem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta