Biografia nieodpowiedzialna
Paweł Zyzak swoją książką o Lechu Wałęsie wyrządza niedźwiedzią przysługę zwolennikom wolności badań naukowych. Po jej lekturze znajdą się chętni, aby triumfalnie pokazywać, że nie o prawdę historyczną chodzi, tylko o dokopanie Wałęsie – pisze historyk Piotr Gontarczyk
Już we wstępnych rozważaniach metodologicznych autor nowej książki o Lechu Wałęsie złożył ważką deklarację: „w toczonym od kilkudziesięciu lat sporze między zwolennikami i przeciwnikami tak zwanej oral history [historii mówionej] stanąłem po stronie tych pierwszych” (s. 7 – 8). Nie jestem zwolennikiem żadnego ze wspomnianych poglądów. Za kluczową sprawę uważam bowiem nie charakter dostępnego źródła (dokument archiwalny czy relacja), tylko jego wiarygodność.
O tym, czy wykorzystać dany przekaz, czy nie, winna decydować jego krytyczna analiza. W szczególności dotyczy to relacji o osobach publicznych składanych po kilkudziesięciu latach. Przypadek ten dotyczy i Lecha Wałęsy.
Moja zawodowa ostrożność i dystans wobec relacji zostały zwiększone podczas jednego z niedawnych spotkań publicznych, które z okazji prezentacji książki „SB a Lech Wałęsa” odbyło się w Gdańsku. Była tam i osoba, która krzyczała na sali, że były przywódca „Solidarności” jest bez wątpienia wieloletnim agentem NKWD.
Oczywiście historię tę mogę opowiadać jako swoiste kuriozum, ale nigdy nie przeniósłbym jej do żadnej książki o naukowych aspiracjach. I chyba w tym miejscu jest najważniejsza różnica pomiędzy historiografią Pawła Zyzaka a klasycznymi pojęciami na temat metod badania opisywanego przedmiotu. Wspomniany autor w deklaracjach wydaje się ostrożny: „starałem się podchodzić do...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta