Sól demokracji
Różnica między blogerami a dziennikarzami polega między innymi na tym, że ci pierwsi robią to „po pracy”, za darmo i bez żadnej ochrony
Od kiedy głos blogerów zaczął odgrywać w debacie publicznej ważną rolę, pojawiły się pytania, dlaczego część z nich – roszcząc sobie prawo do oceniania rzeczywistości i wpływania na nią – ma prawo do ukrywania swoich nazwisk? Dlaczego, biorąc udział w tej samej debacie co publicyści, zakrywają twarze? Dlaczego, stając na tym samym placu boju, przyznają sobie lepsze warunki?
Dlaczego nikt nie domaga się, by twarze pokazali Lexington czy Charlemagne z szacownego brytyjskiego tygodnika „The Economist”?
Te pytania nie są bezzasadne. Zwłaszcza w ustach ludzi, którzy publicznie wypowiadają swoje poglądy, podpisując je własnym imieniem i nazwiskiem i biorąc na siebie pochwały oraz krytyki z tym związane. Rozumiem te wątpliwości, ale ich nie podzielam. Oczywiście, w tym sporze jestem stronniczy, motywowany zapewne tym, że prowadzę platformę blogową Salon24 i można mi zarzucać rozmaite niecne pobudki....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta