Śledztwo, którego nigdy nie będzie
Z Henrykiem Skwarczyńskim rozmawia Tomasz Zbigniew Zapert
Zanim maszynopis „Jak zabiłem Piotra Jaroszewicza” – po wydaniu eksponowany w księgarniach w dziale political fiction – trafił do druku, usiłował pan zapoznać z nim Prokuraturę Okręgową w Warszawie. Z jakim skutkiem?
Byłem przekonany, ze prokuratura po odcedzeniu tego, co w książce literackie, będzie w stanie ustalić, czy napotkany przeze mnie w Arizonie w roku 2005 mężczyzna twierdzący, iż zamordował Jaroszewiczów z polecenia Wojciecha Jaruzelskiego, mówił prawdę. Od dwóch lat nie dostałem jednak żadnej odpowiedzi. Nawet w rodzaju: „Nie widzimy podstaw do wszczęcia śledztwa”. Wkrótce potem w zagadkowych okolicznościach zaginęły materiały dowodowe w tej sprawie. Na klasyfikację książki autor nie ma wpływu, decydują księgarze.
Niedawno udowodniono, że Jaruzelski wydał w roku 1975 rozkaz zestrzelenia nad Czechosłowacją uciekającego z PRL do Austrii pilota.
Jeszcze kilka lat temu, gdyby ktoś utrzymywał, że Adam Ważyk brał udział w próbie aresztowania Ferdynanda Goetla, Milan Kundera złamał donosem życie Miroslava Dvoraczka, Günther Grass był członkiem Waffen-SS, a Zygmunt Bauman rozpoczynał karierę jako siepacz na usługach NKWD, uznano by go – eufemistycznie mówiąc – za mitomana. Dzisiaj już na szczęście...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta