Walczyliśmy. Inaczej nie mogło być
Na Zielonym Moście płonęło coś w rodzaju barykady. Było słychać strzały. Pożar był na tyle duży, że czołgi z czerwonymi gwiazdami nie mogły przejechać przez ten strategiczny dla Wilna most
Jak wiadomo, właśnie tą drogą w kierunku Litwy kowieńskiej odchodziły ostatnie oddziały polskiej armii. Sowieccy czołgiści spróbowali ominąć płonący most i forsować Wilię. W rzece widziałem ich dwa zanurzone czołgi. Nie wiem, czy zostały trafione przez obrońców miasta, czy po prostu ugrzęźli w grząskim korycie rzeki – dzieli się swymi wspomnieniami z pierwszego dnia sowieckiej inwazji na Wileńszczyznę wilnianin Władysław Korkuć.
Miał wówczas 11 lat i należał do młodszego harcerstwa. Po wycofaniu się z Wilna regularnych jednostek Wojska Polskiego to właśnie wileńska młodzież: harcerze, gimnazjaliści, studenci, wraz z pozostałymi wbrew rozkazowi żołnierzami zawodowymi była w pierwszych szeregach obrońców miasta przed sowieckim najeźdźcą. Dzięki nim wielokrotnie przeważające siły Armii Czerwonej nie zdołały z marszu zająć Wilna. Jak mówi pan Władysław, który właśnie we wrześniu ukończył 81 lat, „ten zbrojny opór uratował polski honor Wilna. W naszym mieście na Sowietów nie czekały triumfalne bramy i transparenty, czerwone flagi i miejscowa ludność entuzjastycznie witająca czerwonoarmistów z kwiatami. Wilno przywitało Sowietów kulami i pociskami”.
Jak mówi, dla zwykłych wilnian napaść Sowietów na walczącą z Niemcami Polskę była całkowitym zaskoczeniem. – Nie wiem, być może wojsko albo...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta