Ja tylko pokazuję ludzi
Film „Zero” to wydarzenie. Jego reżyser jest w polskim kinie postacią nową, niemal nieznaną
Paweł Borowski. Malarz, specjalista od reklamy, ale przede wszystkim facet zakochany w kinie. Jest jednym z tych trzydziestokilkulatków, którzy ostatnio wnoszą na polski ekran świeże spojrzenie na historię i dzień dzisiejszy. Jego debiutanckie „Zero”, choć niedocenione podczas ostatniego festiwalu w Gdyni, należy do najciekawszych filmów minionego roku. To precyzyjnie zrealizowana wielowątkowa opowieść o płytkości wzajemnych relacji i niespełnieniach ludzi XXI wieku. O samotności i mijaniu się w nieustającym biegu.
Borowski, jak mało który twórca, czuje rytm współczesności. Nic dziwnego. Należy do generacji przełomu, która dzieciństwo spędziła jeszcze na szarych ulicach, bez jajek z niespodzianką i wakacji w Tunezji, ale potem szybko uczyła się nowego życia.
Pokolenie straconego „Teleranka”
Urodził się w Warszawie, na Mokotowie. Dorastał w wielkich blokach, między stadionem Warszawianki a Królikarnią. Z dzieciństwa, z końca lat 70., pamięta niewiele. Puste sklepy. „Szarą szyneczkę”, czyli pasztetową, za którą przepadał jako kilkulatek. Ogłoszenie stanu wojennego, gdy zamiast Pippi Langstrumpf w telewizorze pojawił się generał w ciemnych okularach. Paweł miał wtedy osiem lat, biegał do sąsiadki, żeby z okien jej mieszkania wychodzących na skrzyżowanie Puławskiej i Woronicza oglądać jadące ulicą skoty.
Malarstwo nie dawało
...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta