Jak sypał się mur
Otwarcie granicy 9 listopada kojarzy się Niemcom z wybuchem wolności. Ale jeśli spojrzeć na to chłodno, były to wydarzenia dość przypadkowe, choć ze skutkami trudnymi do cofnięcia
Szare zimowe miesiące – od grudnia po luty – skłaniają w Berlinie do depresji. Skłonni do czarnego humoru berlińczycy nazywają je Selbstmordmonate – miesiące samobójcze. 20 lat temu we wschodniej części miasta – stolicy NRD – oprócz pogody powodów do depresji było wyjątkowo dużo. Na początku stycznia 1989 roku poczuł to dotkliwie 21-letni wschodni berlińczyk Chris Gueffroy. Właśnie otrzymał powołanie do armii, co zapowiadało 18 miesięcy służby pełnej poniżeń i tępej marksistowskiej łopatologii.
Chris pracował jako barman w hotelu przy międzynarodowym lotnisku Schönefeld. Spotykał przybyszy z Zachodu dostatecznie często, aby mieć dosyć zgrzebnych realiów państwa Ericha Honeckera. Pozostawała próba ucieczki przez mur.
Pokusa pokonania betonowej bariery dzielącej Berlin pojawiła się w głowie Gueffroya, gdy usłyszał przy piwie od jednego z wojskowych interesującą plotkę. Ponoć enerdowscy pogranicznicy mieli otrzymać zakaz strzelania do uciekinierów. Pogłoska ta miała swoje korzenie w nieformalnej wypowiedzi Honeckera rzuconej w czasie wizyty w Bonn w 1987 roku, że nikt we władzach NRD nie chce dalszych śmierci na wewnątrzniemieckiej granicy.
Guefferoy wraz z przyjacielem Christianem Gaudianem wybrali do próby sforsowania muru jego odcinek koło kanału Britzer, dzielącego wschód od zachodu w dzielnicy Treptow. Nocą z 5 na 6 lutego przekroczyli strefę śmierci...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta