Nie jestem melancholiczką
O różnicach między malarstwem a piosenkopisarstwem, depresji, gitarowej mgiełce oraz sobotnim koncercie w Cafe Kulturalna rozmawiamy z gwiazdą zespołu Nathalie & The Loners.
Z Natalią Fiedorczuk rozmawia Marcin Flint
Debiutanckie, wydane niedawno „Go, Dare” bywa nazywane „objawieniem”, m.in. dzięki mnogości inspiracji. Skąd ta różnorodność?
Natalia Fiedorczuk: Na początku należałam do zespołów wzorujących się na amerykańskiej scenie noise’owej. Moje korzenie to również punk. Kiedy zaś sześć lat temu przyjechałam do Poznania, zaczęłam grać w zespole Pl.otki, który był już sensu stricto gitarowo-popowy. „Go, Dare” to już autorski pomysł, a nie wynik zespołowego kompromisu. Wydaje mi się, że łączy to, co od początku mnie fascynowało, czyli muzykę brudną, nieuporządkowaną z zamiłowaniem do pisania piosenek, jako formy najpełniejszej, najbardziej treściwej, najkrótszej.
Czyli nadużyciem byłoby zbagatelizowanie tego, co...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta