Bezprawie pozostaje bezprawiem
Polsko-niemiecki spór o przeszłość nie został wywołany tylko przez demoniczną przewodniczącą Związku Wypędzonych, ale wynika z głębokich przemian świadomościowych i politycznych w Niemczech
Pamiętamy wszyscy bajkę o nieznanym niemieckim polityku, którego znaczenie było złośliwie przeceniane przez polskich germanofobów, po to, by psuć relacje polsko-niemieckie. Długo przekonywano nas, że Erika Steinbach nie ma żadnych wpływów politycznych. Jeszcze niedawno w pewnym programie telewizji niemieckiej pokazywano jej fotografię przechodniom na eleganckiej ulicy w Berlinie, by udowodnić, jak mało Niemców ją rozpoznaje.
Przez długi czas w bajeczkę o Steinbach wierzyło – lub raczej chciało wierzyć – wielu polskich polityków i dziennikarzy. Skąd się brała łatwowierność Polaków? Po części była to reakcja na czasy komunizmu, w których straszono nas Hupką i Czają. Po 1989 roku chcieliśmy wierzyć, że niepoprawni „wypędzeni” są tylko płodem propagandy gomułkowskiej, i wmawialiśmy sobie, że w Niemczech nie ma już i nie będzie żadnych wpływowych środowisk politycznych niechętnych Polsce, nastawionych na rewizję historii czy wręcz środkowoeuropejskiego porządku politycznego.
Polakom łatwo było uwierzyć w argument nierozpoznawalności, bo jak wiadomo, w Polsce ranga polityka zależy od stopnia, w jakim jest znany telewidzom.
Steinbach mówi za wielu
Gdy jednak zapewnienia płynące z drugiej strony Odry okazywały się coraz bardziej niewiarygodne, powstała nie mniej naiwna polska kontropowieść, która stała się doktryną obecnego rządu, że...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta