Zbrodniarze bez kary
Byli żołnierze Dirlewangera mogą spać spokojnie, bo nie udało się znaleźć dowodów na to, że mordowali i rabowali
W Niemczech żyje jeszcze 11 członków specjalnej brygady SS Oskara Dirlewangera uczestniczącej w krwawym tłumieniu powstania warszawskiego. Niczego nie muszą się obawiać. Nie ma żadnych dowodów pozwalających postawić ich przed sądem
W czasie powstania warszawskiego palili, gwałcili, rabowali i mordowali. Złożona z kryminalistów brygada Dirlewangera (SS-Sturmbrigade Dirlewanger) pozostawiała po sobie krew i łzy, gdziekolwiek się pojawiała. Zwłaszcza w powstańczej Warszawie. Nikomu nie udało się jednak zebrać przekonujących dowodów winy żyjących jeszcze jej członków. – Na ławę oskarżonych mógłby trafić jedynie ktoś z grona byłych dirlewangerowców, kto sam przyznałby się do popełnionych zbrodni – tłumaczy Thomas Will, wiceszef Centralnego Urzędu Ścigania Zbrodni Nazistowskich w Ludwigsburgu. Byłby to cud. W Niemczech takie cuda się nie zdarzają.
Mord w ruinach teatru
Mało obiecująco rysują się także perspektywy śledztwa IPN w sprawie okoliczności mordu w ruinach Teatru Wielkiego 8 sierpnia 1944 roku. Niemcy zamordowali tam około 350...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta