Moore nie burzy murów
Wystawa w londyńskim Tate Britain pokazuje, że był to artysta oryginalny, ale umiał też korzystać z cudzych odkryć
Narodowa świętość wyspiarzy, ich reprezentant w panteonie XX-wiecznej awangardy, niespodziewanie dostał baty. Ćwierć wieku po śmierci! Dlaczego retrospektywa Moore’a w Tate Britain zebrała, obok chwalby, niepochlebne recenzje w opinio- twórczej angielskiej prasie? Bo niczym nie szokuje. Po prostu przypomina powody, dla których syna górnika z Yorkshire okrzyknięto geniuszem.
Po lekturze krytycznych tekstów poszłam do Tate zjeżona. Ale kolce szybko mi opadły. Uważam, że trzeba przypomnieć, jak było. Zwłaszcza że ojciec nowoczesnej rzeźby żył długo – 88 lat – i zaliczył co najmniej kilka trendów z podręcznika historii sztuki.
Zamaskowane emocje
Chodząc po wystawie (150 dzieł, w tym grupa rysunków), zdziwiłam się, jak bardzo Moore był… typowy dla epoki. Czasem się zdarza, że jakiś twórca ma dar syntetyzowania spostrzeżeń i odkryć innych. Wystarczy, że doda od siebie charakterystyczny rys, nowy surowiec, odkrywczą technologię – i mamy guru. Tak właśnie było w przypadku Moore’a.
Cofnijmy się do I wojny. Moore oberwał w bitwie pod Camrai. Zatruty gazem odchorował; wrócił na front na krótko przed zawieszeniem broni. Dopiero potem zaczął studia w Leeds School of Art – pierwszy student wydziału rzeźby!...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta