Czy da się skończyć wojnę polsko-polską?
Kaczyński, deklarując pokój, zachował się zgodnie ze swoim interesem; nie chciał grać w to, w co przegrywał. Ale właśnie z tej przyczyny Tusk, podejmując jego ofertę, postąpiłby wbrew swoim interesom
Rozwój wydarzeń na naszej scenie politycznej potwierdza starą mądrość, że wojnę łatwo jest zacząć, a trudno skończyć. Nawet komentatorzy tak we wszystkim odmienni, jak Bronisław Wildstein i Jacek Żakowski – a także wielu mieszczących się gdzieś pomiędzy nimi – ogłosili niemal jednocześnie, że wyborcze rozstrzygnięcie niczego nie rozstrzyga i w żadnym stopniu nie kończy politycznej wojny pomiędzy PO a PiS; więcej nawet: że wojna ta będzie się coraz bardziej zaostrzać.
Potwierdza taką tezę zachowanie zwycięzców. Już od pierwszych chwil po ogłoszeniu wstępnych wyników wracają oni na przykład do opluwania śp. Lecha Kaczyńskiego i przypisywania mu odpowiedzialności za katastrofę smoleńską (Palikot dodaje jeszcze: po pijanemu), co w oczywisty sposób nie jest żadnym spontanicznym wyskokiem, tylko rozpaczliwym zadeptywaniem rodzącego się mitu, potencjalnie najgroźniejszego dziś dla legitymizacji władzy PO.
Zgoda pomiędzy premierem Tuskiem a prezydentem Komorowskim nie jest żadną „zgodą narodową”, tylko zgodą w obozie władzy
Skończyć wojnę zawsze jest trudno, ale już absolutnie zakończyć jej nie można, gdy nie chce tego strona w danej chwili zwycięska. A jeśli patrzeć tylko na interesy partyjne, nie widać żadnych powodów, dla których Platforma miałaby tego chcieć. Wręcz przeciwnie. W zakończonych przed tygodniem wyborach zajrzało jej w oczy widmo klęski. Mogłaby...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta