Dekomunizacja po warszawsku
Właśnie mija kolejna rocznica zapomnianego święta – 22 lipca. Od upadku „jedynie słusznego ustroju” minęły już dwie dekady, a tymczasem odkryłem na terenie wielkiej Warszawy ulicę gen. Waltera – postaci, delikatnie mówiąc, kontrowersyjnej. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że dekomunizacja w stolicy była: przypadkowa, histeryczna i złodziejska.
Tak prawdę mówiąc, to już drugie rozliczenie się z niechcianą przeszłością, ale fakt ten umyka uwadze współczesnych. Otóż raz, na przełomie lat 1956 i 1957, pozbyliśmy się „bożka powszechnej szczęśliwości”, czyli Józefa Wissarionowicza Stalina. Zapomnianym dziś tegoż powodem było potępienie go na XX zjeździe sowieckiej partii, więc my, jak za panią matką... Oczywiście to debolszewizacja specyficzna, bo wyrywkowa, ale jaka ważna. Z mapy Warszawy zniknął plac Stalina, który dzisiaj nosi nazwę pl. Defilad. Na Pałacu Kultury zasłonięto napis – „imienia Józefa Stalina”, a Aleje Stalina znów stały się Alejami Ujazdowskimi. Tak na marginesie, zaczynały się one od placu Trzech Krzyży, ale to jakoś komunistycznym władzom nie przeszkadzało. Był też pewien smaczek – otóż genialny przywódca ludzkości zmarł w 1953 roku i natychmiast przechrzczono jedno z polskich miast na Stalinogród. Ale tak dziwnie się złożyło, że stara nazwa tegoż grodu – Katowice – wciąż istniała jako ulica na Saskiej Kępie, no i po 1956 roku nie trzeba było już jej destalinizować. W Warszawie pozostał jednak Stalin jako patron innego miasta – Stalingradu, która to...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta