Szukając autentycznych zdarzeń
Jacek Raginis, reżyser, między innymi dwóch teledysków grupy Sabaton, opowiada o dzielnych przodkach, potopie szwedzkim, konkurencji ze strony amatorów i różnych spojrzeniach na Powstanie Warszawskie
Z grupą Sabaton lody przełamał pan przy okazji pracy przy poprzednim teledysku „40: 1”. Czy w ogóle trzeba było przełamywać jakieś lody? Jak się poznaliście i jak ta znajomość się rozwijała?
Jacek Reginis: Wszystko zaczęło się od niewielkiej notki w „Rzeczpospolitej” w maju 2008 roku. Była w niej mowa o szwedzkim zespole, który śpiewa o bitwie pod Wizną. Wtedy właśnie zadzwonił do mnie prezes Stowarzyszenia Wizna 1939, pytając, czy mam coś wspólnego z dowódcą kapitanem Władysławem Raginisem. Przyznałem, że jestem wnukiem rodzonej siostry kapitana Marii Morawskiej z d. Raginis.
I tak zrodził się pomysł zrealizowania profesjonalnego klipu do piosenki „40: 1”. Początkowo Sabaton wydawał się sceptyczny wobec takiej propozycji. Zgadzając się na realizację teledysku w Polsce, nie do końca wiedzieli, czego mogą się spodziewać.
A jednak efekt końcowy okazał się dla nich miłą niespodzianką. Dlatego się umówiliśmy, że kolejny teledysk związany z polską historią zrobimy razem. Nie było tylko wiadomo, czy będzie to historia o Dywizjonie 303 czy o Powstaniu Warszawskim.
Szwedzki zespół popularyzuje polską historię – i to jest wspaniałe.
Z tym że straty, jakie ponieśliśmy niegdyś ze strony naszego północnego sąsiada przy okazji potopu były podobno równie ogromne, co te powojenne. Nie czuł pan w związku z tym delikatnego dyskomfortu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta