Historia w fotoplastykonie podejrzana
Nie musiałem wyjeżdżać z Warszawy. Plenery miałem na miejscu – zapewnia Leszek Wosiewicz. W jego „Tańcu śmierci...”, filmie o jesieni 1944 roku, po raz ostatni zagrała m.in. praska parowozownia.
To kolejne podejście reżysera do tematyki Powstania Warszawskiego. I pierwsze, z którego powstał film. Premiera zapowiadana jest na październik.
Tekst za dobry na kino
Jeszcze na studiach Wosiewicz napisał monodram dla swojej dziewczyny, studentki Wydziału Aktorskiego. Zrobiła na nim dyplom i jeździła z przedstawieniem po kraju. Potem był scenariusz według „Pamiętnika z powstania warszawskiego” Białoszewskiego. Zaczął go pisać dla Wojciecha Jerzego Hasa, ale usłyszał od mistrza: „Daj sobie spokój. To zbyt wysublimowana literatura, żeby zrobić z niej dobry film”.
Następny projekt pojawił się na przełomie lat 80. i 90. Nie doszedł do skutku, podobnie jak ten z 2004 roku, gdy reżyser „prawie zaczął” zdjęcia. W ostatniej chwili wycofała się telewizja.
Niezrealizowanych projektów może nie warto by wspominać, gdyby nie przygotowały pola dla najnowszej produkcji – „Tańca śmierci. Scen z Powstania Warszawskiego”.
– Dzięki nim znałem większość naturalnych plenerów, które mogły przydać się przy realizacji filmu. Znajdowałem je, robiąc kolejne dokumentacje – mówi Wosiewicz.
Teren był dobrze rozpoznany, przygotowany na wejście ekipy, ale Warszawa to miasto niespodzianek. Także scenograficznych. Jedna z nich pojawiła się dosłownie na planie.
W okolicach ulicy Kredytowej, pod budynkiem dawnej poczty, znajduje się przedwojenny...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta