Bluesowe nawrócenie kochasia
Album „Praise & Blame” miał wylądować na śmietniku, a forsuje szczyt list. 70-letni Tom Jones zaczyna trzecie życie
Najpierw, w latach 60. i 70., był uwodzicielem w opiętych spodniach. W refrenach pytał: „Co nowego, kiciu?”, a dziewczyny piszczały, rzucały mu pod nogi staniki i klucze hotelowe.
Potem przyszło dziesięć chudych lat, dopiero w 1988 roku odbił się od dna dzięki przeróbce piosenki Prince’a. Śpiewał duety z Robbie’em Williamsem, nagrywał z hiphopowym gwiazdorem Wyclefem Jeanem. Powrócił wtedy rozochocony król nocnej rozrywki, a z nim – rozpięte koszule, złote sygnety i gorące przeboje, takie jak „Sex-bomb”.
Jones przez ostatnie dziesięć lat wydawał taneczne i pełne seksapilu albumy, które brzmiały coraz lepiej, ale sprzedawały się coraz gorzej. Ostatnia – „24 hours”, choć jest dowodem niesłabnącego wigoru, ledwie otarła się o listy. Nagle 70-letni Sir Tom przestał się ścigać z czasem. Podczas tego weekendu najpewniej zepchnie ze szczytu brytyjskich list rapera Eminema i zostanie najstarszym artystą, który zdobył pierwsze miejsce narodowych notowań. A to za sprawą płyty, na której nie ma ani odrobiny seksu, tylko pieśni o wierze i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta