Płodozmian nie tylko w naturze
Szefowa warszawskiej PO mówi nam o powyborczej karuzeli stanowisk w dzielnicach. Którego burmistrza przerosła praca w dzielnicy, a kogo stawia za wzór? I dlaczego warto zamieszać, żeby był porządek?
Hanna Gronkiewicz-Waltz przed wyborami zachwalała zalety wynikające z ciągłości władzy w Warszawie. Dlaczego tej ciągłości nie mogły zachować dzielnice?
Małgorzata Kidawa-Błońska: Cztery lata temu prawie wszyscy radni PO i nasi burmistrzowie byli nowi. Podsumowaliśmy kadencję, dokonaliśmy przeglądu, w których miejscach było lepiej, a w których gorzej, i przegrupowujemy tak, by dzielnice jak najwięcej zyskały.
Jakie były kryteria tych przegrupowań, np. z Ursynowa na Wolę, z Woli na Bielany itd? Jest w tym bałaganie jakaś logika?
Decyzje konsultował warszawski zarząd PO z panią prezydent i z radnymi dzielnic. Prezydent czasem sugerowała przesunięcia. Ważne były nie tylko dokonania poszczególnych osób w dzielnicach, ale także to, jak się porozumiewały z klubami radnych i w jaki sposób współpracowały z resztą zarządu.
Stanowiska z poprzedniej kadencji zachowało sześciu wybrańców w Śródmieściu, na Ochocie, Pradze-Południe, Białołęce, Bemowie i w Wesołej. Nie ma do nich zastrzeżeń?
Sprawdzili się, dlatego pozostali na stanowiskach.
W Wesołej bez zmian został cały zarząd. To ewenement. Były komentarze, że z Wesołej nikomu nie chciałoby się jeździć do pracy do centrum Warszawy?
Gdyby musieli, to by przyjechali (śmiech). Ale ten zarząd można uważać za wzorcowy.
Czyli z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta