Droga bez odwrotu
Adam Małysz o końcu kariery, niespełnionych marzeniach, planach na przyszłość
Rz: Dobrze pan teraz sypia?
Adam Małysz: Położyłem się po konkursie z ulgą, choć coś tam w sercu rwie. Posiedzieliśmy z trenerami przy piwie, powspominaliśmy. Obudziłem się rano, spojrzałem na kombinezony wiszące w pokoju i pomyślałem: „To już jedne z ostatnich". Ale żalu nie czuję, długo się przygotowywałem do tej chwili.
Telefon jeszcze działa?
Esemesy przychodzą bez przerwy. Czasami z numerów, których nie znam. Z podziękowaniami za te lata. Jeden mi utkwił w pamięci: „Teraz już mi telewizor do niczego niepotrzebny". Skoczkowie podchodzą, mówią, że będzie im mnie brakowało. Cieszę się, że byłem częścią tej rodziny. Pewnych chwil nie zapomnę do końca życia. Predazzo, gdzie jako jedyny skoczek wygrałem obydwa konkursy mistrzostw świata. Sapporo, gdzie przegrałem medal na dużej skoczni, ale na mniejszej zwyciężyłem w niesamowitym stylu. To wszystko się teraz przeplata we wspomnieniach, sukcesy i porażki.
Najważniejsza osoba poznana dzięki skokom?
Cieszę się, że mogłem skakać z Jensem Weissflogiem, naśladowałem go od dziecka. I pozostał moim wzorem. Ale sukcesy otworzyły mi wiele innych drzwi. Pamiętam kolacje z premierami, z prezydentami. Trudno wymienić wszystkich, więc powiem o osobie, której spotkać nie miałem szansy. Nie jestem wyznania...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta