Czy grozi nam festiwal reklamy
Ustalenie, gdzie kończy się swoboda twórcza, a zaczyna ukrywanie przekazów reklamowych, wymaga analizy konkretnych okoliczności – pisze prof. dr hab. Uniwersytetu Jagiellońskiego
Jeśli dostrzegamy pierwszoplanową rolę określonej marki samochodu w filmie czy serialu, urządzeń kuchennych konkretnego producenta czy przypraw do potraw dominujących w audycjach o gotowaniu, to z dużym prawdopodobieństwem możemy przyjąć, że nie jest to zamysł scenarzysty, lecz efekt powiązań rynkowych. Odgrywający rolę Jamesa Bonda aktor po emisji filmu "Śmierć nadejdzie jutro" został nazwany Mr. Brand, gdyż film przypominał długą reklamówkę. Przykłady można mnożyć.
Jeśli widz tak kinowy, jak i telewizyjny nie zostanie uprzedzony o związkach finansowych zachodzących między przedsiębiorcą rynkowym a producentem filmowym czy nadawcą, to być może jest to niedozwolona reklama ukryta, choć dokonywanie konkretnych ocen może być dość trudne, gdyż przedmioty, które nas otaczają, muszą "grać" w filmach czy audycjach, jeśli dramaturgia scen wymaga ich przedstawienia. Ustalenie, gdzie kończy się swoboda twórcza, a zaczyna ukrywanie przekazów reklamowych, wymaga analizy konkretnych okoliczności.
Lokowanie produktów (product placement) jest powszechnie w świecie stosowane, zwykle negatywnie postrzegane w kategoriach niedozwolonych ukrytych przekazów rynkowych, co nie oznacza, że zawsze w takich wypadkach do naruszenia prawa dochodzi.
Co wynika z dyrektywy
Po wielu latach sporów i dyskusji lokowanie doczekało się unijnej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta