Nie bądźmy peweksami
A właściwie po co są nam muzyczne festiwale?!". Taką kwestią zaskoczyłem sam siebie przed rozpoczęciem tegorocznego Open'era
Dłuższą sekundę żyłem z obawą, że zadaję sobie głupie pytania. I takie jednak okazują się potrzebne, choćby po to, by zrozumieć, że dawno już zapomnieliśmy czas, gdy marzyliśmy o muzycznej imprezie na europejskim poziomie ze światowymi gwiazdami.
Wyczuwalna podświadomie przyczyna pytania ujawniła się, gdy uświadomiłem sobie, że dzisiejszym festiwalom brakuje elementu, który był najważniejszy, gdy jeździłem w latach 80. do Jarocina – buntu. Nawet na rockowych imprezach nikt już nie ma złudzeń, że kapitalizm złapał nas w swoje drapieżne szpony i możemy marzyć tylko o tym, by zaproponowano nam, za przeproszeniem, muzyczny produkt najwyższej jakości. Buntu nam przecież w promocji nie zaoferują!
Prosty kapitalistyczny wniosek łączy mi się z historią Woodstock. Pamiętamy o hippisach, Santanie, Cockerze,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta