Rumba
W zeszłym tygodniu, dzięki telewizyjnej misji, dokształcałem się muzycznie – w śpiewie. Teraz przyszła pora na warsztaty choreograficzne – z tańca. Krótka suknia, długie nogi, wolny, szybki, szybki. Rumba.
Zjawiła się jako taniec salonowy z odrobiną seksu, niemający nic wspólnego z drgawkowo-akrobatycznymi układami, które oglądamy w telewizji. Najlepszy dowód, że była tańcem salonowym, to fakt, że uczyliśmy się jej jako czternasto-, piętnastolatki na lekcjach prowadzonych przez opisanego tu już kilka razy – niewielkiego, łysego, z upodobaniem chodzącego we fraku – baletmistrza Łobojkę. Pamiętam ten lekki wstyd, zażenowanie i wilgotne ręce...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta