Buntownicy z Brukseli
W europarlamencie znaleźli się byli i wciąż potencjalni liderzy dwóch partii – PiS i SLD. I gdy przez kraj przetaczają się powyborcze rozliczenia, „zesłańcy” przechodzą do kontrataku – pisze publicysta
Czy Prawo i Sprawiedliwość przeżyje odejście Zbigniewa Ziobry? Nie ma wątpliwości, że tak. Wie to i Ziobro, i – tym bardziej – Jarosław Kaczyński. Dlatego nie jest przesądzone, że Ziobro w ogóle odejdzie. Bo niby gdzie miałby pójść? Gdyby tandem Ziobro & Kurski założył własną partię, to i tak byłaby ona skazana na klęskę. Cokolwiek o Kaczyńskim mówić, przynajmniej ma charyzmę. Ziobro jest nudny. I – jak do tej pory – zawsze rósł na plecach swoich mocarnych szefów.
Projekt skazany na porażkę
Trudno też powiedzieć, co myśli o państwie i gospodarce były „szeryf IV RP", bo głównie kojarzy się z efektownymi konferencjami prasowymi, w czasie których publiczne ogłaszał wyroki. Co więcej, podobnie jak Kaczyński, Ziobro ma duży elektorat negatywny. Z pewnością miałby też zerową – gdyby założył partię przy asyście ks. Rydzyka – zdolność koalicyjną. Krótko: trzeba nie mieć za grosz realizmu politycznego, żeby brnąć w projekt, który z definicji skazany jest na porażkę.
Brutalna prawda jest taka, że to Jarosław Kaczyński rządzi i dzieli w PiS, a każdy bunt na pokładzie wypala gorącym żelazem. Buntownicy jednak zdradzają ciekawszy syndrom, który można by określić mianem „bocznego toru politycznego". Na ten syndrom cierpią przede...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta